Denuvo DRM – cyfrowe kajdany, które krępują graczy

logo denuvo

Denuvo miało chronić gry przed piractwem, ale z perspektywy graczy działa jak kula u nogi. Jeśli kiedykolwiek odpaliłeś grę i zastanawiałeś się, czemu tnie, mimo że twój sprzęt to nie kalkulator z Lidla – możliwe, że winowajcą było właśnie to urocze oprogramowanie DRM. W tym tekście przyjrzymy się, dlaczego Denuvo jest jednym z najbardziej znienawidzonych systemów w branży i czemu – mówiąc wprost – nie powinno mieć miejsca w nowoczesnym gamingu.

Co to w ogóle jest to Denuvo?

Denuvo to system antypiracki (DRM – Digital Rights Management), który działa w tle uruchamianej gry, mając na celu utrudnienie życia piratom. Z punktu widzenia wydawców – świetna sprawa: chroni przed stratami finansowymi w pierwszych dniach po premierze. Z punktu widzenia graczy – koszmar. Bo działa na zasadzie „wszyscy jesteście podejrzani, dopóki nie udowodnicie niewinności”.

Wydajność? Jaka wydajność?

Najczęściej podnoszony zarzut wobec Denuvo: wpływa negatywnie na wydajność gier. I to nie są miejskie legendy. W sieci można znaleźć porównania „przed i po” usunięciu Denuvo – czasem różnice w liczbie klatek na sekundę sięgają kilkunastu procent, a w niektórych przypadkach różnica jest wręcz dramatyczna.

Przykład? „Resident Evil Village” – po usunięciu Denuvo gra działała zauważalnie płynniej. Inne tytuły, jak „Rage 2”, „Devil May Cry 5” czy „Mass Effect: Andromeda”, również notowały problemy, które zniknęły po wycięciu zabezpieczeń. Nie chodzi tylko o FPS – chodzi też o mikroprzycięcia, długie czasy ładowania czy nawet spadki responsywności interfejsu.

Jeśli masz mocny sprzęt i gra klatkuje, a benchmarki wskazują, że „powinno śmigać” – sprawdź, czy nie jest to gra z Denuvo. Szansa, że trafisz w dziesiątkę, jest spora.

benchmark
Źródło: DontCallTechSupport YT

Grasz bez Internetu? Zapomnij.

Denuvo uwielbia mieć kontakt z matką. Gry zabezpieczone tym systemem wymagają cyklicznej weryfikacji online, nawet w trybie singleplayer. W teorii to tylko okazjonalne sprawdzenie legalności. W praktyce – jeżeli serwery Denuvo padną albo twój internet szwankuje, nie pograsz. No ale czy masz wybór?

W 2021 roku wystarczyła jedna awaria infrastruktury Denuvo, by dziesiątki gier przestały się uruchamiać. Nawet jeśli kupiłeś je legalnie, nie mogłeś w nie zagrać – bo jakiś serwer w Austrii miał zły dzień. Brzmi fair?

Tutaj więcej o awarii : kliknij tutaj!

W świecie, w którym cyfrowe kopie są coraz bardziej normą (a raczej codziennością), a gry potrafią kosztować 400 zł na premierę, oczekiwanie, że serwerowy ping decyduje o tym, czy masz prawo zagrać w singleplayera, jest zwyczajnie absurdalne. Człowiek nie raz wyjeżdza w las, bez internetu, i ludzi dookoła chciałby odpalić sobie ukochaną grę…

Legalny gracz = gracz podejrzany

Największy paradoks Denuvo? To nie piraci na tym cierpią. To gracze, którzy faktycznie kupili grę.

Masz nowy komputer i chcesz zainstalować grę od nowa? Limit aktywacji. Zmieniasz podzespoły? Denuvo może uznać to za próbę oszustwa. Grasz offline, bo jesteś na urlopie w górach? Sorry, ale potrzebujemy jeszcze jednego logowania. I najlepiej przy każdej większej aktualizacji.

To nie są scenariusze z kosmosu – to realne historie, którymi dzielą się gracze na forach. Czasem wygląda to tak, jakby system DRM próbował za wszelką cenę zniechęcić cię do korzystania z produktu, który przecież legalnie kupiłeś.

Po czasie człowiek się w końcu zastanowi czy kupić grę z Denuvo czy poczekać aż zniknie…

I tak zostanie złamane

Często słyszymy argument: „Denuvo chroni grę w pierwszych dniach, kiedy sprzedaż jest największa”. Problem w tym, że w praktyce coraz więcej gier jest łamanych dosłownie w ciągu godzin po premierze.

Crackerzy już dawno nauczyli się obchodzić zabezpieczenia Denuvo. Pirackie wersje często działają szybciej, stabilniej i bez irytujących weryfikacji. Legalni gracze męczą się z DRM-em, podczas gdy piraci grają komfortowo. To nie żart – to codzienność.

Zresztą, niektóre studia wprost przyznają, że Denuvo jest „tymczasowym złem”, a po kilku miesiącach i tak je usuwają (np. Bethesda, Capcom, SEGA). Tylko że gracze, którzy kupili grę na premierę – już swoje przeszli.

Wizerunkowy strzał w stopę

Gracze nie są głupi – potrafią odczytać intencje twórców. Jeśli studio decyduje się na implementację Denuvo, często pojawia się fala krytyki. Czasem kończy się to bojkotem, czasem zalewem negatywnych recenzji na Steamie.

Tytuły takie jak „Mortal Kombat 11”, „Total War: Three Kingdoms” czy „Planet Zoo” spotkały się z krytyką nie tylko z powodu problemów technicznych, ale właśnie przez zastosowanie Denuvo. Wydawcy ryzykują reputacją dla iluzorycznego zabezpieczenia.

Denuvo kosztuje – i to niemało

  • Opłaty licencyjne są wysokie – mówi się o kwotach od 10 do nawet 100 tysięcy dolarów w zależności od wielkości gry, jej spodziewanej sprzedaży oraz długości „okresu ochronnego”.

  • Dodatkowo, często naliczane są opłaty za każde większe DLC, patch czy przeniesienie na nową platformę, ponieważ zabezpieczenie musi być ponownie zintegrowane.

  • Zdarzają się też koszty ukryte – zatrudnianie inżynierów do implementacji Denuvo, testowanie kompatybilności, zgłaszanie błędów itd.

AWS DENUVO
Koszty na platformie AWS

Co zamiast Denuvo?

Rozwiązanie? Nie ma jednego uniwersalnego. Niektórzy deweloperzy (jak Larian Studios z „Baldur’s Gate 3”) pokazują, że można sprzedawać miliony kopii bez żadnego DRM. Zaufanie do społeczności graczy może działać lepiej niż agresywne zabezpieczenia.

Inni idą w alternatywne systemy, mniej inwazyjne i nieobciążające działania gry. Ale przede wszystkim – warto traktować użytkownika nie jak potencjalnego złodzieja, tylko jak klienta, który zasługuje na dobry produkt i szacunek.

Denuvo szkodzi bardziej niż pomaga

Denuvo DRM to przykład systemu, który w teorii miał chronić twórców, ale w praktyce stał się kulą u nogi dla graczy. Spowalnia gry, generuje problemy, ogranicza dostępność i pogarsza wizerunek wydawców. Co najgorsze – nie spełnia swojej funkcji, bo piraci i tak znajdują sposoby, by je obejść (choć i tych jest coraz mniej co jest dobre dla branży)

Jako gracze mamy prawo oczekiwać, że legalny zakup nie będzie wiązał się z utrudnieniami. A jeśli wydawcy chcą faktycznie walczyć z piractwem – powinni zacząć od tworzenia lepszych, bardziej przyjaznych doświadczeń, nie od utrudniania życia tym, którzy grę kupili.

Udostępnij:

Facebook
X
Reddit
WhatsApp
Threads